ŚWIADECTWA ZBRODNI
Kampania informacyjna
sierpień 1944
Janina Rozińska, fragment zeznań z dnia 18 kwietnia 1947 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„Razem z dziećmi znalazłam się w zajezdni w tłumie około 200 osób, przeważnie kobiet z dziećmi oraz kobiet ciężarnych wypędzonych tu zarówno ze schronu fabryki Franaszka, jak i z ul. Wolskiej. Grupa stłoczyła się na Młynarskiej obok ubikacji zajezdni. Dookoła nas stało około 40 żołnierzy SS i żołnierzy w mundurach bez odznak SS. W jakimś miejscu blisko stał karabin maszynowy, miejsca jednak nie umiem określić z powodu zbyt silnych wrażeń, jakie wtedy przeżywałam. Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Po pierwszej salwie ze stłoczonego tłumu zaczęli się podnosić ranni, a wówczas Niemcy rzucili w tłum granaty ręczne. Widziałam, jak z kobiety ciężarnej rannej w brzuch wypłynęło dziecko i, jak Niemiec podszedł, wziął żyjące dziecko, położył na jakimś żelazie i kłuł drutami. Ja znalazłam się pod ścianą ubikacji razem z mymi dziećmi. Synek mój został ciężko ranny po pierwszej salwie w tył głowy. Ja zostałam raniona granatem w obie nogi i brzuch. Od granatu została raniona w nogi, czaszkę, brzuch i piersi moja córka. Gdy wszyscy z grupy padli, Niemcy stojąc poza naszą grupą, strzelali do rannych, którzy się podnieśli lub poruszyli. Aż do zmroku podchodzili do leżących, celując do poruszających się, równocześnie z żartami i śmiechami, zwłaszcza gdy ranny został trafiony. O zmroku zdołałam wczołgać się do ubikacji, razem z synem, córką oraz 16-letnią Jadwigą Perkowską ranną w nogę. Synek mój dawał jeszcze słabe oznaki życia. Bez żadnej pomocy pozostałam jeszcze z córką i Perkowską przez dwa dni w ubikacji.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 149
Daniela Serafińska
Jesteśmy wszyscy na chodniku i w pewnym momencie widzimy, że stoją trzy karabiny maszynowe pod naszym domem. Jeden stoi przy domu Hankiewicza, ale bliżej ulicy Ordona, drugi stoi przy naszej bramie wejściowej i trzeci stoi już nie tam przy Prądzyńskiego na końcu, tylko tak mniej więcej ze dwadzieścia metrów dalej, może piętnaście, trzy karabiny. Zanim żeśmy się zorientowali, to poszła salwa strzałów z tych karabinów maszynowych. Poszła jedna salwa, poszła druga salwa i cisza. I wtedy zobaczyłam… Oczywiście, wszyscy padli i trupy zabitych… Ukucnęłam, właściwie tak siadłam, o w ten sposób [bokiem], i tu nogi. Za mną była moja mamusia, koło mnie. Po pierwszej salwie słyszałam, jak mówiła, bo już się zaczęły jęki, już ludzie zabici byli, a podobno karabin maszynowy ma to do siebie, że jeden dostanie trzy kule, a drugi obok nic, więc tam było różnie wtedy, „Danusia, żyjesz? Żyjesz?”. – „Żyję, mamo”. Byłyśmy w takim kontakcie, nie widziałyśmy się, bo też upadła, wszyscy ludzie upadli, jak zaczęli strzelać, i te trupy też. Mówię: „Żyję, żyję”. Jak przyszła druga salwa, to już po drugiej salwie mamusia mnie nie pyta, jest cisza, tylko ja pytam: „Mamusiu, żyjesz?”. Nic, cisza. Już wiedziałam, że nie żyje. […] I tak leżeliśmy w ich krwi. Przy drugiej salwie przede mną upadła dziewczyn, znałam ją, dziewiętnaście lat miała, ładna dziewczyna, blond włosy, warkocz długi do bioder i ona bezpośrednio [przede mną stała] i mnie zasłaniała, bo była wysoka, wyższa ode mnie, i jakoś widocznie przykucnęła tylko tak, że jej głowa wystawała. Tak się miało widocznie stać. Byłam w jesionce, mamusia mi ją dała, bo mówi: „Może gdzieś nas wywiozą”. Ludzie mówili wtedy, jak nas prowadzili, że pewnie nas wywiozą, że mężczyzn może gdzieś do obozów, a nas? Nie spodziewaliśmy się tego. Dopiero wtedy, jak odwróciliśmy się pod parkiem frontem do budynku, to wtedy zobaczyliśmy. Ta dziewczyna właściwie w pewnym sensie może mi uratowała życie, tak jakoś dostała od Niemców, że cała czaszka i te kawałki [czaszki], to tak mi [spadły] na moją jesionkę. Wokół mnie same trupy. Zresztą, jak się później okazało, to leżałam bliżej wejścia do parku, gdzie właściwie tylko ja ocalałam.”
Z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Aniela Przybylska, Warszawa 1944 r.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s.124.
Wanda Lurie, Warszawa 1944 r.
„Było już ciemno, kiedy egzekucje ustały. W przerwach oprawcy chodzili po trupach, kopali, przewracali, dobijali żyjących, rabowali kosztowności. Ciała dotykali przez jakieś specjalne szmatki. Mnie samej zdjęto z ręki zegarek, nie zauważyli przy tym, że jeszcze żyję. W czasie tych okropnych czynności pili wódkę, śpiewali wesołe piosenki, śmiali się. Obok mnie leżał jakiś tęgi, wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce, który długo rzęził. Niemcy oddali pięć strzałów, zanim skonał. Te strzały raniły mi nogę. Leżałam tak przez długi czas w kałuży krwi, przyciśnięta trupami. Myślałam tylko o śmierci, jak długo będę się jeszcze męczyć. W nocy zepchnęłam martwe ciała leżące na mnie. Następnego dnia egzekucje ustały. Niemcy wpadali tylko kilkakrotnie z psami, biegali po trupach, sprawdzali, czy kto nie żyje. Słyszałam pojedyncze strzały, prawdopodobnie dobijali żyjących. Leżałam tak trzy dni, to jest do poniedziałku (egzekucja odbyła się w sobotę). Trzeciego dnia poczułam, że dziecko, którego oczekiwałam, żyje. To dodało mi energii i podsunęło myśl o ratunku. Zaczęłam myśleć i badać możliwości ocalenia. Próbując wstać, kilka razy dostałam torsji i zawrotu głowy. Wreszcie na czworakach przeczołgałam się po trupach do muru. Wszędzie leżały trupy, [w stosach] wysokości co najmniej mojego wzrostu i to na całym podwórzu.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s.130
Hanna Seliga, Warszawa 1944 r.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 151
Zeznania Henryka Zaleskiego z 1948 roku przed Wrocławską Komisją Badania Zbrodni Niemieckich o zbrodniach popełnionych przez hitlerowców w rejonie ulicy Okopowej.
„Przypuszczam, że Niemcy rozstrzeliwali ludność cywilną polską miasta Warszawy w miarę zdobywania poszczególnych obiektów. Początkowo rozstrzeliwali ludność z Woli i okolicznych ulic przy ulicy Okopowej, a następnie z innych dzielnic miasta, w szczególności ze Starówki (Stare Miasto). Niemcy i własowcy palili zwłoki rozstrzelanych dzieci, kobiet i mężczyzn. 28 września w nocy zmuszeni byliśmy opuścić loch, bo Woch i Kalinowski wynosząc worki z kaszą z magazynu, kaszę rozsypali i w ten sposób wzbudzili podejrzenie u Niemców. Ukryliśmy się na cmentarzu żydowskim. Następnego dnia grupa partyzantów majora Bicza i kapitana Maksa odszukała nas. Razem z tą grupą przebywaliśmy na cmentarzu w grobowcach do 16 października. Po 28 września, obserwując tereny fabryczne częściowo spalone przy ulicy Okopowej 59, widzieliśmy, że kręcą się na tym terenie oddziały gestapo, żandarmerii i oddziały pomocnicze ukraińskie. Te oddziały, które rozstrzeliwały ludność polską, musiały stacjonować gdzieś w pobliżu Warszawy. Możliwe, że w Powązkach-Miasteczku, a to dlatego, że po podpaleniu stosu z ludźmi słychać było warkot odjeżdżających samochodów.”
Państwowy Instytut Wydawniczy, Ludność Cywilna w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 1974, s. 585
Zeznania Stanisława Trzcińskiego z 1948 roku przed Warszawską Komisją Badania Zbrodni Niemieckich o zbrodniach popełnionych przez hitlerowców w rejonie ulicy Okopowej.
Państwowy Instytut Wydawniczy, Ludność Cywilna w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 1974, s 582
Stanisław Pętlak, fragment zeznań z dnia 8 marca 1946 roku przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„Stanęliśmy, kobiety koło bramy do parku, bliżej ul. Elekcyjnej mężczyźni. Żołnierze zaczęli do nas strzelać z karabinów maszynowych od strony ul. Ordona. Karabiny z miejsca egzekucji nie były widoczne. Przy pierwszej salwie rzuciłem się do ucieczki, przeskoczyłem siatkę i upadłem w pokrzywy po wewnętrznej stronie parku, nie będąc rannym. Leżąc, widziałem, jak inni mieszkańcy naszego domu padali po salwach, jak żołnierz wyrwał z rąk młodej matki niemowlę, ją zastrzelił, a dziecko cisnął na szyny tramwajowe. Gdy salwy ucichły widziałem, jak żołnierze (Ukraińcy i zdaje się, że widziałem tam również SS-manów) chodzili między leżącymi, dobijając jeszcze żyjących strzałami z rewolweru. Po krótkiej przerwie przeprowadzono pod siatkę ogradzającą park Sowińskiego grupę kobiet z dziećmi i mężczyzn z domu magistrackiego (narożny) Wolska numer 132 i Elekcyjna 1/3. Później salwy bliższe i dalsze słyszałem cały dzień, pod siatkę doprowadzano kolejne grupy mężczyzn, kobiet i dzieci, lecz ile osób, a także ile razy grupy doprowadzono, nie umiem określić. Wieczorem widziałem, iż grupa mężczyzn z ludności cywilnej zaczęła znosić zwłoki z miejsca egzekucji na skwer w parku. Tego dnia znoszenie zwłok nie zostało ukończone. Nie widziałem, jak zwłoki palono.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 39
Stanisław Adamczewski, fragment zeznań z dnia 29 kwietnia 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 43
Włodzimierz Włodarski, fragment zeznań z dnia 18 kwietnia 1947 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„W czasie swojego pobytu na terenie naszego szpitala oddziały niemieckie dokonały szeregu zbrodni i grabieży. Pierwszym co do daty faktem był następujący: 8 sierpnia SS-mani grupy bojowej generała Dirlewangera przyprowadzili na teren szpitala dwóch powstańców (w wieku około 18 lat), kazano im zdjąć buty, porwano na nich mundury wojskowe polskie i zerwano czapki z orzełkami. Uczyniwszy z nich w ten sposób oberwańców, kazano im trzymać między sobą flagę czerwoną z białym orłem, po czym fotografowano ich, a następnie zostali powieszeni na drzewie między kuchnią a oddziałem dla chorych i znowu fotografowani. Zdjęci zostali dopiero po kilku godzinach, po kilkakrotnej interwencji polskiej dyrekcji szpitala.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s.221
Władysław Pec, fragment zeznań z dnia 24 kwietnia 1947 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s.72
Felicja Kamińska, fragment zeznań z dnia 22 kwietnia 1947 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„Grupa Niemców wpadła na podwórze, wołając raus. Ludność cywilna zaczęła wychodzić. Słyszałam straszne, rozpaczliwe krzyki. Będąc w mieszkaniu własnym, siedmiopokojowym, na pierwszym piętrze, wyglądałam na ulicę i podwórze. Usłyszałam strzały i wybuchy granatów. Kiedy wyjrzałam na podwórze, zobaczyłam pod balkonem drugiego bloku na podwórzu kupę zwłok, prócz tego w różnych miejscach podwórza leżały porozrzucane zwłoki pojedynczych osób, przeważnie dzieci. Usłyszałam tupot nóg i w poszczególnych mieszkaniach krzyki, wybuchy granatów i strzały. Nie wiem, dlaczego do mego mieszkania Niemcy nie weszli, mimo iż zamknęłam mieszkanie i nie wyszłam. Egzekucje trwały pół godziny, po czym nastała cisza. Zorientowałam się, iż oddział egzekucyjny udał się do restauracji na parterze domu od frontu. Dom został podpalony. Widząc, iż tylko jeden Niemiec pilnuje bramy, ponieważ dusiłam się już od dymu, wyszłam z domu i przebiegłam przez podwórze, dostając się na tereny fabryczne. Przechodząc przez podwórze, widziałam leżących około 50 zwłok. Potem, orientując się, kto z lokatorów zginął, doszłam do przekonania, iż w czasie egzekucji zabito ponad 50 lokatorów naszego domu. Nocą z 6 na 7 sierpnia wyszłam z Warszawy. Zwłoki zostały później spalone na podwórzu. Już w roku 1945, gdy mąż wrócił do Warszawy, szczątki zostały zebrane i pochowane w ogródku, a następnie rodziny ekshumowały prochy, przenosząc na cmentarz.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 50
Wiesława Chełmińska, fragment zeznań z dnia 7 maja 1947 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 172
Maria Kamińska, fragment zeznań z dnia 7 maja 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„Gdy nadeszła moja kolej, schodząc po schodach, wiedziałam, po co mnie prowadzą. W piwnicy paliło się światło. Znajdowało się tam szereg oddziałów wzdłuż korytarza. Zobaczyłam przez otwarte drzwi trzech oddziałów leżące na ziemi zwłoki. Przy drzwiach stali żołnierze z rewolwerami w ręku. Trzej idący przede mną wchodzili na zwłoki, a stojący przy drzwiach żołnierze strzelali im w tył głowy. Zobaczywszy, iż odbywa się egzekucja, zaczęłam krzyczeć i opierać się. Jakiś żołnierz chwycił za ramiona mnie i idącą za mną kobietę i obie nas wepchnął do pierwszego oddziału piwnicy, na lewo od wejścia. Za progiem przewróciłam się, nie będąc ranną. Poczułam, że na nogi upadła mi kobieta. Potem wchodziły i były zastrzelone kolejne osoby. Na mnie leżało kilka trupów. Leżąc koło szafki z bandażami, rzuciłam bandaże żyjącym rannym mężczyznom. W tym oddziale, licząc na oko, zwłok mogło być do 50. W pewnej chwili posłyszałam kroki. Dwóch żołnierzy polało jakimś płynem ciała leżące przy drzwiach, a następnie podpaliło je. Ogień buchnął. Ranni mężczyźni rzucili się do ucieczki. Żołnierze ich gonili i nie wiem, czy ucieczka się udała.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 169
Otylia Truka, fragment zeznań z dnia 29 marca 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 181
Barbara Krzemińska
„Teraz odbywa się prawdziwy mord i rzeź, nieludzkie jęki i wycia dochodzą z piwnic od rannych, słychać pojedyncze wystrzały. Zdaje się, że mury pękną, nie wytrzymując tyle bólu i krwi. Nie wiem, jak długo to trwało, czas chyba zatrzymał się. Nie wolno się ruszyć, a z drugiej strony, od budynku „E”, już warczy karabin maszynowy i grad pocisków kładzie pod murem cały personel tego oddziału. Leżą zabici, siostry zakonne, pielęgniarki, któryś z funkcjonariuszy gospodarczych z dziećmi, we framudze piwnicy leży doktor Szymańska, koło niej mnóstwo bezładnie skłębionych ciał, to ci chorzy, którzy chcieli do końca być z Panią Doktor. Jeszcze okrzyk „Niech żyje Polska!” przeszywa gorące od płomieni powietrze i już cichnie. Ranni wybici, pomordowani leżą każdy na swoim posłaniu, została tylko nas mała grupka. Niemcy jak opętani biegają wśród trupów, żądają kluczy od płonących magazynów. Dwie zakonnice idą je zdać, ale nie wracają już, pod magazynem padły rozstrzelane. W naszą stronę padają pociski, z tłumu sterczy już tylko gdzieniegdzie głowa. Od gorąca bolą oczy, twarz pali. Zalega cisza, czuć zapach dymu i nadpalonych ciał, które oblano benzyną. Nie wiadomo, dlaczego kule nie imały się nas. Zostajemy wyprowadzeni ze szpitala. Niemiec informuje nas, że rozstrzelani będziemy gdzie indziej. Szkoda opuścić „Łazarza” i swoich bliskich, których pełno tu wszędzie leży. Idziemy, potykając się o ciała ludzkie, koło bramy upadam, zawadziłam o rozciągnięte zwłoki powstańca w tygrysiej bluzie. „Łazarz” płonął jeszcze całą niedzielę 6 sierpnia. Po dziesięciu dniach, ponieważ pracowałam u św. Stanisława na Woli, udaje mi się przedostać do „Łazarza”, aby odnaleźć zabitą koleżankę Irenę Rutkowską. Zeszłam do podziemi. Pamiętam wielu rannych. Teraz, po śmierci, po upływie dziesięciu dni, leżeli oni w takim porządku jak tej tragicznej nocy, w powietrzu tylko unosi się trupi mdły zapach. Niemiec, który łaskawie poszedł ze mną, był na tyle wrażliwy, że musiał wyjść. Mogłam swobodnie szukać znajomych i zapamiętać sobie na całe życie, do czego byli zdolni ci barbarzyńcy. Jedna z piwnic, w której stłoczeni byli chorzy, dosłownie zawalona górą trupów, na twarzach ofiar malował się jeszcze okrutny lęk godziny śmierci. Na podwórzu już szykowali widocznie grób, bo ziemia była rozkopana, a pod ścianami mnóstwo zwęglonych ludzkich szczątków, nikogo nie można było rozpoznać. Inne, częściowo spalone, o upiornych twarzach, trzykrotnie chyba powiększonych, i wypalonych oczach.
”
Archiwum IPN w Warszawa, IPN GK 182/131, Powstanie Warszawskie. Protokoły przesłuchania świadków odnośnie rozstrzelania rannych i chorych oraz części personelu Szpitala św. Łazarza, s 52-56
Lucyna Lange, fragment zeznań z dnia 11 stycznia 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 196
Mieczysław Krzysztoforski, fragment zeznań z dnia 16 kwietnia 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Warszawie.
„Derkacz opowiadał, że w chwili egzekucji pobiegł do jednego z płonących domów. Gdy dobiegał do domu, przestrzelono mu rękę. W domu tym w jednym z mieszkań natknął się na kilka powieszonych kobiet. Poodcinał je i okazało się, że dwie z nich żyły. Okazało się, iż Niemcy podpalili dom z mieszkańcami, kobiety te, bojąc się wyskoczyć z płonącego domu i patrząc przez okno na miejsce egzekucji mężczyzn (tam, gdzie ja byłem), może byli [to] ich najbliżsi, powiesiły się same. Wszystkie sześć i jedno dziecko, w jednym mieszkaniu. Derkacz nadmienił, iż spośród pięciu trzy żyły po odcięciu powrozu. Jednakże jedna z nich, która powiesiła też swoje dziecko, po ocuceniu się, widząc, że ono już nie żyje, powiesiła się powtórnie. Natomiast obie pozostałe kobiety uratowane (nazwisk nie znam) uciekły, przy czym jedna z nich uciekła razem z Derkaczem, a później też z nami.”
Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, Zapisy Terroru II Warszawa, Warszawa 2017, s. 206
poznaj historię
niemieckiej zbrodni
na polakach
Ufundowano ze środków